Katarzyna Banach - Dawczyni komórek macierzystych

16.04.2021

"Nie możemy pomóc każdemu, ale każdy może pomóc komuś." Ronald Reagan

Moja historia zaczęła się we wrześniu 2013 roku. Będąc wolontariuszką na Festiwalu Biegowym w Krynicy-Zdrój podeszłam do stanowiska, gdzie odbywała się rejestracja, tam udzielono mi wielu informacji na temat białaczki, bycia dawcą oraz procedurą samego pobrania. Zawsze chciałam w jakiś sposób pomóc osobom chorym, więc postanowiłam się zarejestrować. Kilka miesięcy później otrzymałam kartę potwierdzającą moje dołączenie do bazy potencjalnych dawców. Moje życie toczyło się dalej normalnie, aż do kwietnia 2014, kiedy zadzwonił telefon z Fundacji i usłyszałam pytanie czy dalej podtrzymuję chęć oddania komórek macierzystych? Jedyne słowa, które wtedy mogłam wypowiedzieć brzmiały: TAK, podtrzymuję. Z czasem docierała do mnie myśl, że gdzieś jest mój genetyczny bliźniak, że być może będę w stanie mu pomóc. Umówiłam się na badania typizacji i nastąpiło długie czekanie…

Nie było dnia, żebym nie myślała o tej osobie, kim jest, jaki jest jej stan zdrowia. W sierpniu otrzymałam list, że nie będę już "zarezerwowana”dla tego pacjenta, pomyślałam, że widocznie powraca do zdrowia i ucieszyłam się. Jednak pod koniec miesiąca znów zadzwonił telefon z informacją, że przeszczep będzie jednak potrzebny. Kolejny raz potwierdziłam swoją gotowość.

Na badania wstępne zgłosiłam się do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie. Wyniki wszystkie dobre, co oznaczało, że mogę być dawczynią. Trzy tygodnie później powróciłam do szpitala już na samo oddanie komórek macierzystych. Zabieg trwał 5 godzin, jednak okazało się, że nie zebrano wystarczająco dużo materiału, więc trzeba było go powtórzyć w kolejnym dniu. Te kilka godzin spędzonych na fotelu to tak naprawdę nie wiele w porównaniu do tego, co możemy dać drugiej osobie, a mianowicie szansę na "nowe życie” bez choroby.

W drodze powrotnej do domu otrzymałam telefon, na który tak bardzo czekałam. Pani Kasia z Fundacji poinformowała mnie, że biorcą jest kobieta z Białorusi, poczułam ogromną radość i łzy napłynęły do oczu. Teraz czekam na informacje o jej stanie zdrowia.

Bardzo serdecznie dziękuje pracownikom DKMS i personelowi Szpitala Uniwersyteckiego za miłą współpracę i wszystkim pozostałym osobom, które mnie wspierały w tym czasie.

Pomagajmy, dajmy szansę innym żyć!

Ty też możesz uratować komuś życie!