Olga Dados - Dawczyni komórek macierzystych

16.04.2021

W bazie potencjalnych dawców rejestrowałam się zaraz po osiągnięciu pełnoletności, z przekonaniem, że w najbliższym czasie i tak nie będę potrzebna. Statystyki sprawiają, że człowiek raczej nie dopuszcza myśli o tym, że za miesiąc dostanie telefon z DKMS-u. Jednak jeszcze przed otrzymaniem listu z kartą potencjalnego dawcy poinformowano mnie, że mój Bliźniak prawdopodobnie choruje.

Słowa w mailu "konkretny Pacjent" sprawiają, że oddanie komórek macierzystych automatycznie staje się życiowym priorytetem. Po prostu musiałam to zrobić, chociaż od początku mocno kłóciło się to z moimi planami, nie wyobrażałam sobie rezygnacji.

Kiedy człowiek pomyśli sobie, że jest jedyną szansą; kiedy wyobrazi sobie radość w sercu Chorego, który dostaje informację o tym, że znalazł się dawca; lub gdy obróci role i to siebie położy na szpitalnym łóżku, nie jest już w stanie odpuścić.

Udało się. Nadszedł moment, w którym siedziałam już w sali podłączona do aparatury. Właściwie nie wywoływało to u mnie szczególnych emocji- siedziałam z rurkami podłączonymi do żył w obu rękach i przyglądałam się temu skomplikowanemu urządzeniu. Całość drżała. Kiedy spojrzałam na worek, w którym zbierał się materiał do przeszczepu, automatycznie skojarzył mi się on z bijącym sercem. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale rzeczywiście tak to wyglądało - przezroczysty worek z czerwonym płynem, który drżał, sprawiał wrażenie kurczącego i rozkurczającego się mięśnia sercowego. W tym momencie tak naprawdę dotarło do mnie, że to serce mogłoby się zatrzymać. Uświadomiłam sobie, że tym prostym sposobem mogę uratować czyjeś życie. Świat się na chwilę zatrzymał.

Kiedy jechałam już do domu zadzwoniła do mnie Pani z Fundacji (swoją drogą- przekochana Pani z Fundacji, która potrafiła poprawić mi humor kilkuminutową rozmową przez telefon, mogłaby być moją terapeutką ) i podała trzy szczegóły o Biorcy. Trzy szczegóły o moim Bracie, moim bardzo bliskim Przyjacielu. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego, być może to głupie, ale właśnie tak zaczęłam Go wtedy odbierać. Od tamtego momentu żyję nadzieją, że da radę i już niedługo będzie korzystał z życia, pewnie nawet lepiej ode mnie.

Nie jestem w stanie określić na jakiej zasadzie to działa, ale oddanie komórek macierzystych obudziło we mnie wielką, braterską miłość. Polecam miłość. Polecam rejestrację.

Ty też możesz uratować komuś życie!