Katarzyna Szopińska - Dawczyni komórek macierzystych

16.04.2021

Dzień, w którym zarejestrowałam się, jako potencjalny dawca w fundacji DKMS nie różnił się niczym od zwykłego. Dzień, w którym przeczytałam maila z fundacji od Pani Zuzi, już tak, ściął mnie z nóg, czytałam go kilkakrotnie, żeby dotarła do mnie jego treść: „znalazł się potencjalny biorca chory na białaczkę, który ma zgodność z Pani próbką. Kieruję się z pytaniem czy podtrzymuje Pani swoją decyzję o chęci pozostania dawcą?”

Pierwsza moja myśl? O mój Boże, nigdy się nie zastanawiałam, co zrobię, kiedy taki dzień przyjdzie, tym bardziej, że minęło wtedy niecałe pół roku, od kiedy się zarejestrowałam.

W mojej głowie krążyło milion myśli, ale nie dotyczyły tego, co teraz, jaką decyzję podjąć. NIE! Bo odpowiedź mogła brzmieć tylko TAK!

Myślałam o tym, kto to jest, gdzie mieszka, ile ma lat, czy to kobieta czy mężczyzna? Nie mogłam zasnąć, następne dni to tylko czekanie na telefony z fundacji i maile dotyczące badań i terminów. Ten ostatni był najpiękniejszy „mamy decyzję, jest Pani dopuszczona do pobrania”!

Dopiero podczas wyjazdu do Drezna, po tym jak usiadłam na maszynie, dopiero, kiedy zrobiono mi wkłucia poczułam to, o czym wszyscy dawcy mówili, to coś, czego słowami się opisać nie da. Pobranie trwało 3 godziny, widziałam ten cudowny lek na całe zło białaczki, zaledwie kilkaset mililitrów, a jedyna szansa dla chorych, szansa na nowe życie.

Dzień po pobraniu telefon od pani Zuzi i wiadomość, że komórki macierzyste dotarły i szczątkowa informacja, że to kobieta, jej wiek i skąd jest. Motyle w brzuchu to nic przy tym, co wtedy czułam. Pomyślałam, to czyjaś mama, babcia, siostra, ciocia. Teraz już też moja genetyczna połówka!

Dziękuję wszystkim, którzy pracują w fundacji za to, jacy są i jak się angażują w to, co robią. Pani Ani, Zuzi, Agnieszce, Maćkowi za cierpliwość i rzetelność tłumaczenia, Ani za jej wsparcie i wszystkim, którzy byli zaangażowani, narzeczonemu, rodzinie, moim przyjaciołom. Ewie za to, że mnie namierzyła i teraz mogę pomóc fundacji zachęcić nieprzekonanych do rejestracji.

Możliwość zostania dawcą to najlepszy prezent, jaki dostałam od losu!

Piszę to po to, żebyś być może Ty dał szansę komuś choremu, żebyś poczuł to, co nam, dawcom już było dane poczuć. Z każdym dniem nas zarejestrowanych jest coraz więcej, ale zestawiając to z liczbą chorych to ciągle niewiele. Pomyśl sobie, że życie ludzkie to największa i najpiękniejsza wartość, to jedna z niewielu rzeczy, o które musimy walczyć! Dopóki przeszczep szpiku bądź komórek macierzystych jest jedyną szansą dla chorych nie pozbawiajmy ich nadziei i szansy. Dzięki Tobie diagnoza białaczka nie musi być wyrokiem, możesz zostać lekiem, a przy okazji żyć ze świadomością, że uratowałeś życie i mieć bliźniaka!

Ty też możesz uratować komuś życie!