Różne myśli wtedy chodzą po głowie, ale jedna jest dominująca- jest nadzieja na życie dla kogoś.
Przyszedł czas, żeby opowiedzieć Wam moją historie o przeszczepie.
Parę lat temu w moim mieście zachorowało na białaczkę dziecko. Wiedziałam, że im więcej osób się zarejestruje tym większa szansa na znalezienie Dawcy. Sama mam dwoje dzieci i wiem, że nie ma nic gorszego od choroby dziecka. Z wielką nadzieja odebrałam zestaw i się zarejestrowałam w bazie Fundacji DKMS. Niestety nie udało się pomóc.
Minęło parę lat..., otrzymałam wiadomość SMS z Fundacji DKMS, że jest zgodność genetyczna i ktoś potrzebuje mojej pomocy. Różne myśli wtedy chodzą po głowie, ale jedna jest dominująca- jest nadzieja na życie dla kogoś.
Dostałam skierowanie na badania wstępne. Pojechałam do kliniki, gdzie powitał mnie wspaniały zespół medyków. Tworzą atmosferę, której nigdy nie zapomnę. Parę tygodni później odbyło się pobranie komórek z krwi obwodowej. Wiedziałam, że w tym czasie mój Biorca otrzymuje ciężką chemie, bałam się o jego zdrowie.
W klinice już przy drzwiach czekała na mnie cudowna Pani, która zaprowadziła mnie na oddział transplantologi. Cały personel znałam z badań wstępnych więc niczego się nie bałam. O wszystkim byłam poinformowana. Założono mi dwa wenflony, bez najmniejszego bólu - robią to profesjonaliści. Przez cały czas czuwają nad całym procesem.
Uwierzcie mi to nic nie boli, po paru godzinach wraca się do domu z myślą, że ktoś bardzo daleko czeka na ten mały woreczek z komórkami. Mój "bliźniaku genetyczny" nasz kontakt jest utrudniony, dzielą nas tysiące kilometrów. Mam nadzieję, że te komórki ci pomogły wrócić do zdrowia. Wiem, że ten okres po przeszczepie jest trudny dla psychiki i ciała, to długa rekonwalescencja, życie w izolacji, ale wiem, że się uda. Ja obiecuje dbać o siebie i jestem w gotowości, nic się nie martw!