Alicja Trykacz - Dawczyni komórek macierzystych

16.04.2021

Witam Was gorąco. Troszkę zbierałam się do napisania swojej historii, aż dziś mówię sobie tak, to jest ten moment. Mogę powiedzieć o sobie, że jestem dawcą. Mam na imię Alicja, mam 39 lat, mam Męża, trójkę wspaniałych dzieci, dwóch synów i córeczkę 10-7-4 lat. Był grudzień 2012 roku, jak co czwartek poszłam na aerobik i tam jedna z moich koleżanek opowiadała nam, że zajmuje się rejestrowaniem chętnych osób jako potencjalnych dawców szpiku.

W jednej chwili poczułam taką chęć zrobienia czegoś dla innych, czegoś bezinteresownego, co nie wiąże się z finansami, oszukaństwem czy zakłamaniem.

Powiedziałam - Edyta przynieś mi proszę te pałeczki, zorganizuję Ci osoby, które się zarejestrują. I tak następnego dnia przyniosła, a ja miałam już 4 osoby chętne plus mój mąż. Wysłałam pałeczki dokładnie w mikołajki 2012 roku, stwierdziliśmy z mężem, że zrobimy sobie i komuś prezent tak od serca.

Dokładnie po dwóch miesiącach, był luty 2013, odczytywałam pocztę i czytam i nie wierzę: Dzień dobry miło nam poinformować, że ma Pani swojego potencjalnego bliźniaka genetycznego, który czeka na Panią. Pierwszy odruch niedowierzenie, jak to, to już, czy na pewno, czy nikt się nie pomylił. Z marszu zadzwoniłam do swoich koleżanek, które też się zarejestrowały w tym samym czasie czy nic nie otrzymały, ale one nie miały żadnych wiadomości. Poczułam takie wyróżnienie.

Po tygodniu zadzwoniła do mnie Pani Małgosia z Fundacji z zapytaniem czy podtrzymuję decyzję. Oczywiście, że tak, nie było żadnego ale, nie zawahałam się ani na sekundę. Pani Małgosia wytłumaczyła mi całą procedurę, umówiła na typizację krwi, wszystko tak sprawnie i jasno. Na początku maja otrzymałam wiadomość z fundacji, że wyniki są ok i że mam już termin badań wstępnych i przeszczepu. Wybrano mi metodę pobrania komórek macierzystych z krwi obwodowej. Byłam taka szczęśliwa, że już niedługo będę mogła komuś pomóc, komuś kto tego bardzo potrzebuje. Myślałam o tym cały czas, czy to dziecko, czy młodzieniec, czy matka, która ma dzieci i ma dla kogo żyć, czy osoba starsza, która ma wnuki i też chce korzystać z tego życia. Ważne dla mnie stało się to, aby pomóc, pomóc częścią siebie. To przecież nie boli, a daje tak wiele.

W wyznaczonym terminie pojechałam na badania wstępne. Dziewczyny, które tam pracują - Kasia i Małgosia, doktor Emilian, doktor Wojciech to cudowni ludzie, z sercem, uśmiechnięci, promienni. Czas w ich towarzystwie to bajka. Po dwóch tygodniach od wyników pojechałam już na oddanie szpiku. Towarzyszył mi Mąż Jędruś i córcia Marysia. Kocham ich bardzo i dziękuję za to, że byli ze mną. Nie denerwowałam się, byłam spokojna. Oddanie szpiku w moim przypadku trwało dwa dni. Byłam podłączona do aparatury, ale żadnego bólu nie było, atmosfera cudowna i ta świadomość, że może pomogę komuś, kto na to czeka, dodawała mi skrzydeł.

Na drugi dzień po zakończeniu oddawania szpiku zadzwoniła do mnie pani Zuzanna z fundacji i spytała czy chcę wiedzieć gdzie poszła moja część. Jasne, że chciałam. Łzy same płynęły mi do oczu, ze szczęścia. Wiem, że jest to kobieta, ma 53 lata. Bardzo chciałabym, żeby wszystko się przyjęło, aby ta Kobieta była zdrowa, szczęśliwa i aby kroczył przy niej anioł stróż. Wszystkich zachęcam, zarejestrujcie się, bo warto. To naprawdę nic nie kosztuje, nic nie boli, a daje moc życia, nadzieję.

Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i byli ze mną. Kocham moją Rodzinę i jestem im wdzięczna, że popierają to co zrobiłam.

Ty też możesz uratować komuś życie!