Dzięki przeszczepowi szpiku dostałam szanse na życie. Korzystam z każdej wolnej chwili, spędzam czas z najbliższymi, nie martwię się niczym, żyje z dnia na dzień bez smutków i trosk.
Moja historia zaczyna się całkiem zwyczajnie od rejestracji jako potencjalny dawca szpiku. Zawsze podziwiałam tych wszystkich chorych, za siłę walki. Byłam pewna, że gdy tylko przyjdzie ten czas, że będę mogła komuś pomóc, to zrobię to! Tak jak moja mama - Urszula, nasza bohaterka, która w listopadzie 2014 roku podarowała kobiecie z Niemiec ten cenny dar, jakim jest szpik. Pamiętam, do dziś, jakie emocje nam wtedy towarzyszyły. To było niesamowite uczucie wiedzieć, że nasza mama da nadzieję - innej mamie- na życie. Cała ta historia uświadomiła nam, że dzięki Fundacji osoby chore na nowotwory krwi, nie będą musiały długo czekać na dawcę, bo tego czasu jest bardzo mało.
W maju 2018 roku stałam się częścią tej układanki, tak po prostu z dnia na dzień, zrobiłam zwykłe badanie krwi. Diagnoza - ostra białaczka szpikowa z niekorzystną mutacją FLT3 (dodatni). Dziś już wiem, że białaczka przychodzi nagle, nie wybiera koloru skóry, płci, nie zastanawia się czy chory ma rodzinę, dzieci, czy jest bogaty czy biedny, w jednej chwili obraca życie do góry nogami! I już nigdy nie będzie jak dawniej. Nikt z nas nie ma gwarancji na życie, nie powie, że mnie to nie spotka. Jednego dnia jestem w pracy, drugiego w szpitalu z najgorszą diagnozą. Co zrobiłam źle? Dlaczego właśnie ja? Dopiero na oddziale zrozumiałam ten ból i łzy wylane tych wszystkich wojowników, widziałam jak przychodzi śmierć, tak po cichu o nic nie pyta.
Straszna diagnoza, odwróciła mój świat do góry nogami. Odłączyła mnie od dzieci, rodziny na długi czas. Każdy mój dzień w szpitalu, to była wielka niewiadoma, ale chęć do życia i ogromna tęsknota za moimi małymi dziećmi, mężem, rodziną codziennie dodawała mi nowych sił do walki.
Szansa na życie było przeszczepienie szpiku. Moja rodzona siostra była zgodna tylko połowicznie. Jednak znalazł się idealny dawca, jak się potem okazało - kobieta z Niemiec. Dokładnie 18. 10.2018r od godziny 11:00 wiem, jak wygląda "moje życie" to mała czerwona kroplóweczka, a jednak to życie, które tak po prostu, bezinteresownie podarował mi "mój bliźniak genetyczny". Najcenniejszy dar nowy, zdrowy szpik”. Jestem niesamowicie wdzięczna, że mój bliźniak nie bał się podzielić życiem, zarejestrował się jako dawca szpiku, gdy przyszedł ten trudny dla mnie czas nie odmówił mi pomocy. Dzięki niej mogę cieszyć się tym, że żyje, bo gdyby nie ona nie było by mnie tutaj.
Los bywa przewrotny… moja mama podarowała „życie” kobiecie z Niemiec, a dzisiaj ja mogę napisać, że żyje dzięki kobiecie z Niemiec. Obie podarowały najcenniejszy dar, zdrowy szpik”.
Mimo, że choroba ma niekorzystne rokowania, że czasem jest ciężko idę do przodu, bo teraz jestem zdrowa! Najważniejsze to się nie poddawać, nie myśleć o sobie jak o osobie chorej. Każdego dnia myśleć: to będzie dobry dzień. Wyjść na balkon lub chociaż otworzyć okno. Możesz wykrzyczeć światu jak jest ci teraz źle. Bardzo mi to pomagało.
Dzięki przeszczepowi szpiku dostałam szanse na życie. Korzystam z każdej wolnej chwili, spędzam czas z najbliższymi, nie martwię się niczym, żyje z dnia na dzień bez smutków i trosk.
Moja historia pokazuje, że życie jest nieprzewidywalne. Pomagajmy innym, gdyż jutro każdy z nas może potrzebować pomocy. Przestańmy zachowywać się, jakbyśmy byli nieśmiertelni, a wszystko co dzieje się obok, nas nie dotyczy. To nie tak, każdy z Was, wasi znajomi i przyjaciele mogą dać nadzieję tym wszystkim chorym na nowotwory krwi, którzy bez przeszczepienia szpiku, nie mają nawet szansy powalczyć z tą straszną chorobą. Dla Was to szansa na zostanie bohaterem, a dla mnie i innych chorych szansa na życie i spotkanie z dziećmi, rodzicami, mężem czy żoną.
Pamiętajcie, że nie każdy ma czas czekać na dawce. Moje anioły nie zdarzyły cieszyć się „nowym życiem”, mimo że w końcu usłyszały- jest dawca. Kolejnym mitem jest pobranie szpiku. To nic nie boli ani z krwi obwodowej ani z talerzy kości biodrowych. Ja sama kilkanaście razy miałam pobrany szpik, tylko w znieczuleniu miejscowym (a pierwszy raz to nawet z mostka), a po chwili o własnych siłach wracałam na sale. Potencjalny dawca oddaje szpik z talerzy kości biodrowych pod narkozą, więc nie ma się czego bać. Rejestrujcie się w bazach DKMS może to Ty uratujesz komuś życie.