Decyzję o zarejestrowaniu się w bazie dawców podjąłem spontanicznie, najpierw zrobiłem, potem pomyślałem. Dopiero po wysłaniu zgłoszenia ogarnęły mnie wątpliwości, ale poczytałem na temat dawstwa i okazało się, że nie ma się czego obawiać. Oddając szpik nie ryzykujemy niczym. Na kartę dawcy czekałem jakieś 3 miesiące. Zdążyłem zapomnieć, że zarejestrowałem się w bazie DKMS. Pewnego dnia po powrocie ze szkoły otworzyłem skrzynkę i wyciągnąłem z niej list, w którym była karta dawcy. Pomyślałem wtedy, że miną wieki zanim zadzwonią.
Jednak myliłem się, po niespełna 3 miesiącach o godzinie 11.00 ktoś z Fundacji do mnie zadzwonił. Nie chciałem odbierać, ponieważ byłem po nocnej zmianie w pracy, poza tym byłem pewny, że to kolejna propozycja kredytu z banku. Odebrałem telefon w połowie śpiący i gdy tylko Pan, który był po drugiej stronie telefonu przedstawił się i powiedział, że dzwoni z Fundacji DKMS, dosłownie od razu zerwałem się z łóżka. Mężczyzna był bardzo miły, wszystko mi spokojnie wytłumaczył, odpowiedział na każde moje pytanie. Rozmawialiśmy prawie godzinę i ta rozmowa bardzo mnie uspokoiła.
Gdy tylko procedura ruszyła wszystko działo się błyskawicznie. Badania potwierdzające typizację, badania wstępne. Co najważniejsze w każdym miejscu, do którego musiałem pojechać w związku z procedurą, spotykałem bardzo serdecznych ludzi. Zostałem zbadany cały w 100%, aż w końcu Pan Doktor zakwalifikował mnie jako dawcę.
Nadszedł dzień pobrania, Pani ze szpitala przykazała mi porządnie najeść się w hotelu. Niestety trochę się stresowałem i dlatego nie wszystko poszło tak prosto. Po dotarciu do szpitala nie można było pobrać mi krwi. Najnormalniej w świecie nie chciała lecieć, ale po chwili wszystko się unormowało i można było zaczynać pobranie. W moim przypadku padło na metodę pobierania komórek macierzystych z krwi obwodowej. Mogę was zapewnić, że jedyny ból, jaki może towarzyszyć tej metodzie, to drętwienie ciała po 5-cio godzinnym siedzeniu. W szpitalu lepszej opieki nie mogłem sobie wymarzyć. Panie cały czas żartowały, było bardzo miło i nie wiadomo kiedy czas tak szybko zleciał. Pani Doktor powiedziała, że prawdopodobnie będę musiał stawić się na pobranie również następnego dnia, dlatego że moim biorcą jest człowiek o większej posturze niż moja - jednak dałem radę wystymulować odpowiednią ilość komórek już pierwszego dnia.
Po pobraniu nie doszło do mnie jeszcze, co zrobiłem, nie czułem, że pomogłem. Zmieniło się to jednak po telefonie z Fundacji DKMS, kiedy to podczas rozmowy dowiedziałem się, że pomogłem 60-letniemu mężczyźnie ze Stanów Zjednoczonych. Wtedy zrobiło mi się tak dziwnie miło.
Kolejnego dnia odebrałem legitymację i medal dawcy, po czym wróciłem do domu. Mam nadzieję, że po 100 dniach dostanę informacje, że z biorcą wszystko jest dobrze i przeszczep się przyjął, a po 2 latach może odezwie się do mnie i wtedy się spotkamy? Na dzień dzisiejszy wiem jedno, nie żałuję tego, że zarejestrowałem się w bazie, jestem z siebie bardzo dumny. Moje dane cały czas widnieją w bazie dawców i gdy tylko zajdzie taka potrzeba, to znowu oddam szpik. Zachęcam was do tego całym sercem, to nic nie boli, nic nie kosztuje, a możemy podarować innej osobie najwspanialszy dar jakim jest życie.