Do DKMS zarejestrowałem się w 2011 roku. Poszukiwano wtedy dawcy dla 16 – letniej Marleny. Niestety nie odnaleziono dla niej „bliźniaka”, ale ja ciągle miałem nadzieję, że komuś się w końcu przydam. Czasami rozmawialiśmy z żoną, że taki telefon z fundacji, to musi być ogromny szok i pewnie nigdy do nas nie zadzwonią.
Aż kilka miesięcy temu mój telefon zadzwonił. Uczucia, które mnie wtedy ogarnęły, są nie do opisania, ale ani przez chwilę nie pomyślałem, żeby się wycofać. Przeszedłem przez szereg badań i w końcu nadszedł dzień pobrania. Niedogodności związane z całym procesem to pestka w porównaniu z możliwością pomocy i jestem szczęśliwy, że komuś się przydałem. Jeśli zajdzie taka potrzeba, bez wahania zrobię to jeszcze raz!