"Wrocław walczy o Anie" chyba nie było mieszkańca tego miasta, który nie słyszał o tej akcji. Wszędzie bilbordy, plakaty, informacje na Facebooku. To właśnie podczas tego czasu kiedy szukano dla Ani zgodnego Dawcy ja postanowiłam się zarejestrować.
Pamiętam, że zdążyłam w ostatnich minutach przed zakończeniem rejestracji :) Karta przyszła...człowiek zapomniał. Dzień jak co dzień, dzwoni telefon. Jeden z wielu, więc nie odbieram. Sms- prośba o kontakt z fundacją. Mały szok więc oddzwaniam. Większy szok słysząc o co chodzi.
Później badania, które miały potwierdzić zgodność- potwierdziły :) W międzyczasie otrzymałam informację, że stan zdrowia Biorcy nie pozwala na dalszą procedurę. Na szczęście po 4 miesiącach poprawił się na tyle, że można było wszystko kontynuować. Po konsultacji w klinice pobrania otrzymałam sporo informacji oraz czynnik wzrostu, który przyjmowałam na kilka dni przed pobraniem. Zastrzyki robiłam sobie sama, biorąc pod uwagę moją awersje do igieł, to przyznam, że każdy by sobie poradził ;)
Samo pobranie trwało kilka godzin i jak widać nie z KRĘGOSŁUPA :) personel, który opiekował się mną w tym czasie spisał się na medal. Podczas całej "akcji" kontakt z fundacją był i jest na 6 z dużym plusem. DKMS jesteście wspaniali! Reasumując to były moje najlepsze urodziny w życiu. Zachęcam wszystkich żeby zatrzymali się na chwilę w tym pędzie i zrobili coś dla drugiego człowieka. To "coś" co może uratować życie.
Niech rejestracja będzie początkiem! A ja dalej trzymam kciuki, za zdrowie i życie mojej genetycznej siostry :)