Mam na imię Łukasz. Bardzo długo zastanawiałem się, czy napisać swoją historię jako dawca. Co mnie do tego przekonało? Ciężko stwierdzić.
Wszystko zaczęło się w styczniu, bądź lutym 2013 roku. Siedząc w pracy przeczytałem kilka historii dawców i stwierdziłem, że czemu ja nie mam być jednym z nich? Zamówienie zestawu. Rozmowa z Najmilszą (Kobietą mojego życia - Eweliną), która spojrzała na to z odpowiedniej perspektywy. Wiele pytań. Po co? Dlaczego? Czy to bezpieczne? Czy to ma sens? Ale razem doszliśmy do wniosku, że trzeba spróbować. Pobrałem wymaz jednego dnia, wypisałem potrzebną dokumentację, wsadziłem w kopertę i poszło. Po pewnym czasie dostałem informacje, że zostałem wpisany do bazy dawców. Taka normalna informacja. Ale dała wiele do myślenia. Dni, w których człowiek myślał, czy jest tam gdzieś ta „druga” osoba? Ktoś, komu można pomóc? Wiele czasu przegadałem na ten temat z Najmilszą. Były wątpliwości, lecz kto ich nie ma?
No i to wszystko trwało. Do lutego 2014 roku. Gdy otrzymałem wiadomość od Fundacji, że jest prawdopodobieństwo, iż ktoś czeka właśnie na mój szpik. Zastanowienie? Hm. Decyzja była automatyczna. Jeśli zapisałem się jako dawca – trzeba nim zostać. No i wtedy się zaczęło. Wybór Kliniki do badań, itp. Wszystko robione z pełnym profesjonalizmem. Ustalenie daty badań wstępnych i pierwszy wyjazd do Kliniki. To była wielka niewiadoma, ale pomagało to, że Ona była tam ze mną. Podparcie, które każdy powinien mieć ze sobą. Seria badań, rozmów i oczekiwanie na decyzję. Która na szczęście była pozytywna.
Nadszedł majowy dzień, w który spakowałem się z Najmilszą i pojechaliśmy do Kliniki. Uczucie? Niedowierzanie i zdziwienie, że to się dzieje. Ale była obok, więc wszystko przeminęło. Podłączenie do aparatury i 4 godzinki wylegiwania się na fotelu. Minęło tak szybko, że niedowierzałem, że to już po. Cały strach i wszystko minęło. Wróciliśmy do hotelu, otrzymaliśmy telefon z Fundacji, a tam? Informacja, że szpik jedzie już do 12 letniego chłopca. Najmilsza się popłakała. Ja również. To było takie uczucie, którego życzę każdemu. To uczucie, że komuś pomogłeś. Że możliwe, iż uratowałeś życie takiemu chłopcu. Szok.
Dlatego z czystym sumieniem – rejestrujcie się. Wielkie mity o pobieraniu szpiku z biodra? O wielkim bólu? Proszę. Może kilkanaście lat temu. Teraz leżąc na wygodnym fotelu, z przemiłą obsługa przez 4 godziny, możesz podarować drugiej osobie dni, lata życia. I jedno pytanie? Czy warto? Warto jak nic innego. Warto mieć w tym czasie oparcie w najbliższej osobie. Móc porozmawiać. To jest strasznie istotne. A gdy już podejmiecie decyzję o tym, aby zostać potencjalnym dawcą – uwierzcie, że robicie coś wielkiego.