Marcin Łabędzki - Dawca komórek macierzystych

16.04.2021

Zachęcam wszystkich do zarejestrowania się w bazie dawców komórek macierzystych. Wbrew przekonaniu większości ludzi oddanie szpiku to naprawdę nic strasznego. Są dwie dwie metody pobrania. 1. Pobranie z krwi obwodowej (tak jak to było w moim przypadku i w ogóle w 80% przypadków). 2. Pobranie z talerza kości biodrowej (również nic strasznego po ok. 3 dniach pobytu w szpitalu wychodzisz do domu - pobranie specjalną igłą). O sposobie pobrania decyduje lekarz, wybrana metoda zależy między innymi od masy ciała biorcy. Nie ma czego się bać ani obawiać, a może to uratować komuś życie.

Zarejestrowałem się w bazie DKMS, dzień przed swoją maturą na Rodzinnym Festynie Majowym w Żyrardowie. Telefon z fundacji o tym, że wstępny etap typizacji przebiegł pozytywnie dostałem w listopadzie tego samego roku i usłyszałem pytanie: Czy nadal podtrzymuje Pan gotowość zostania dawcą komórek macierzystych? Rejestrując się byłem pewien po co to robię, więc odpowiedziałem: Tak.

Nawet nie potrafię opisać radości, jaka mnie ogarnęła, kiedy dowiedziałem się, że mogę komuś pomóc. Odpowiadając tak, pomyślałem, że kiedyś ja, moja rodzina, bliscy albo znajomi mogą znaleźć się w sytuacji biorcy. Co ciekawe przeszczep od dawcy spokrewnionego wykonuje się tylko w ok. 20% przypadków (taka po prostu jest genetyka), więc tłumaczenie, że oddam szpik tylko komuś w rodzinie, jak będzie tego potrzebował, raczej tu nie jest na miejscu, bo jest dużo większe prawdopodobieństwo, że dawca nie będzie spokrewniony.

Zarejestrujcie się w bazie dawców komórek macierzystych, można to zrobić korespondencyjnie (wszelkie przesyłki na koszt fundacji), więc nie trzeba tracić dużo czasu, ponadto fundacja stara się dostosować do Was ze wszystkimi terminami badań, a nawet z samym zabiegiem pobrania komórek macierzystych. W moim przypadku udało się wszystko ułożyć tak, że tylko dwa dni ”zawaliłem” na uczelni. Ja mogę tylko dodać, że nic się nie traci, a satysfakcja jest ogromna.

Przez pięć dni przed zabiegiem robiłem sobie zastrzyki z czynnika stymulującego wzrost komórek macierzystych. Nic strasznego, cieniutka igiełka, podobnie jak dla chorych na cukrzycę, którzy robią sobie zastrzyki z insuliny. Wiedziałem, że mogę mieć po nich złe samopoczucie, ale nie było źle. Dzień przed zabiegiem ból głowy, który minął po tabletce paracetamolu. Zaraz po pobraniu, które miało miejsce w Centralnym Szpitalu Klinicznym przy ul. Banacha w Warszawie, pod świetną opieką medyczną, pojechałem na zakupy, a wieczorem spotkałem się ze znajomymi i czułem się znakomicie. Na czas pobytu w Warszawie fundacja zapewniła mi komfortowy hotel.

Ludzie nie bójcie się! To nie polega na skalpelu i ciężkiej operacji! Można to spokojnie porównać do oddania krwi, tyle że przez cztery godziny leży się w wygodnym fotelu, w miłej atmosferze. Moim genetycznym bliźniakiem jest mężczyzna z Polski, mój starszy ”brat”, za którego trzymam kciuki i ciągle myślę o tym jak on się czuje. To naprawdę wspaniałe uczucie móc komuś pomóc, a może nawet dać nadzieję na nowe życie.

Ty też możesz uratować komuś życie!