Mam na imię Marcin, urodziłem się i mieszkam w Gdyni.
Impulsem do zarejestrowania się w bazie DKMS była akcja medialna przeprowadzona przez lokalne radio. Było to 2-3 lata temu, wówczas szukano dawcy dla chorej na białaczkę mamy dwojga dzieci. Akcję pobrania krwi zorganizowano niedaleko mojego miejsca pracy, urwałem się za zgodą szefa na 15 minut. Pobrano mi próbkę krwi i tyle. Potem nastąpiła dłuuuuga cisza, na tyle długa, że już zdążyłem zapomnieć o całej sprawie.
Z ciszy wyrwał mnie telefon zaczynający się na 22...., byłem akurat w pracy, kiedy zadzwonił. Jak wyświetlił mi się numer w telefonie to pierwsza myśl, że dzwonią jacyś nagabywacze, którzy za wszelką cenę będą chcieli mi sprzedać coś, co na pewno jest doskonałą okazją. Grubo się pomyliłem...
Dzwonił mężczyzna, przedstawił się, że dzwoni z DKMS i spytał czy ja to ja i czy podtrzymuję swoją wolę bycia dawcą, otworzyłem szeroko oczy, usta pewnie też ze zdziwienia i po chwili dotarło do mnie co może się wydarzyć dalej. Po zakończeniu rozmowy adrenalina dała mi strasznego kopa, ekscytacja i euforia mieszała się ze wzruszeniem. Jak już emocje trochę opadły, zacząłem sobie to wszystko układać w głowie, dostałem od DKMSu wszystkie ważne informacje mailem wyjaśniające, co i jak się będzie odbywało. Na pobranie krwi do potwierdzenia zgodności umówili mnie w mojej przychodni, pierwszy raz wszedłem do lekarza bez kolejki!!!
Długo czekałem na dobre informacje, nawet bałem się, że coś z moimi wynikami może być nie tak i nie dane mi będzie zostać dawcą. Po niecałych 3 miesiącach znowu zadzwonił telefon i znowu nie był to telemarketing. Głos w telefonie potwierdził - jest zgodność i będę mógł komuś pomóc! Teraz tylko na badania końcowe do Krakowa, samolot-hotel-klinika, dwa dni w Krakowie i z powrotem do domu.
I...znowu czekanie, na szczęście już nie tak długie jak poprzednio. Jest dobrze! Badania OK, ustalony termin pobrania za 2 tygodnie. Teraz tylko 8 zastrzyków dwa razy dziennie, na 4 dni przed planowanym pobraniem. Na półmetku przyjmowania zastrzyków nie czułem się zbyt fajnie, ogólne rozbicie, bóle pleców i nawet gorączka, ale co to za niedogodność i cena za cel, do którego dążyłem.
Samo pobranie z krwi obwodowej bezbolesne, nieco ponad 6 godzin w wygodnym fotelu w towarzystwie sympatycznego personelu z kliniki w Krakowie (pozdrawiam serdecznie!). Teraz już wiem, że moje komórki macierzyste pojechały do młodej dziewczyny z Niemiec. Pozostaje mi tylko czekać na dobre informacje i trzymać kciuki za moją bliźniaczkę.
Czy zrobiłbym to jeszcze raz? Zdecydowanie tak!
Czy Ty powinieneś zarejestrować się jako potencjalny dawca? Odpowiedź masz powyżej.
W tym zwariowanym świecie nafaszerowanym pustymi wartościami i pogonią za sukcesem, pieniądzem i statusem, warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o drugim człowieku.
Jestem szczęśliwy, że mogłem drugiej osobie dać nadzieję na wyzdrowienie, codziennie myślę o niej, najchętniej chciałbym ją objąć, potrzymać za rękę i dodać otuchy. Jeszcze bardziej cieszę się z tego, że pociągnąłem za sobą kilku znajomych, którzy zarejestrowali się w DKMS, być może to oni będą kolejną nadzieją kolejnych potrzebujących.