Moja historia nie różni się ani trochę od innych. Wkraczając w dorosłość jedną z pierwszych decyzji jaką podjęłam, była decyzja o zarejestrowaniu się w bazie DKMS. Byłam świadoma z czym wiąże się moja decyzja, jednak w głębi duszy byłam przekonana, że mój bliźniak jest cały i zdrowy.
Niestety lub stety w październiku dostałam wiadomość o wstępnej zgodności i pytaniem czy nadal jestem chętna aby pomóc. Oczywiście odpowiedź mogła być tylko jedna. I tak zaczęła się walka o zdrowie mojego bliźniaka. Po kolejnych badaniach okazało się, że stan się pogorszył i nie ma możliwości przeszczepu, pozostaje czekać… Więc czekałam… strasznie niecierpliwie zresztą, denerwując się i modląc, żeby stan się poprawił.
I tak w styczniu dostałam telefon, że stan się poprawił i mamy zgodę na przeszczep. Zaczął się dalszy etap badań, przyjmowanie zastrzyków, które miały pomóc w dalszym etapie, ponieważ oddałam komórki z krwi obwodowej. Niestety mój organizm zastrzyki znosił dość opornie, jednak pomimo tych niedogodności, wiedziałam, że walczę o życie dla kogoś. Samo oddanie szpiku kompletnie nic nie boli, zdecydowanie nie ma się czego obawiać. Poza tym ogromne podziękowania należą się dla opieki w szpitalu, Panie pielęgniarki, były niczym Anioł Stróż. Po oddaniu komórek, dostałam telefon, że mój szpik poleciał do kobiety do Grecji. I chociaż niestety nie mam wiadomości co dalej, w głębi duszy mam nadzieję, że jest wszystko dobrze.
Zdecydowanie, to uczucie nie do opisania, kiedy dowiadujemy się, że możemy uratować komuś życie.
Jasne, mając u boku takich ludzi, którzy byli dla mnie ogromnym wsparciem mogłabym góry przenosić! Dziękuję im jeszcze raz za wszystko!