Historia Dawcy

Robert Gotkowski - Dawca komórek macierzystych

Ogólnie muszę stwierdzić, że spędziłem miło czas z fajnymi ludźmi, którzy po prostu chcą pomagać. 

09.03.2023

Zadziwię Was, trafił mi się łut szczęścia. Dobre sześć lat temu moja znajoma ciężko zachorowała i bardzo potrzebowała Dawcy. Fundacja DKMS zorganizowała w mieście akcję „wymazywania”. Nie zaprzeczę, przez moment zastanawiałem się, czy znajdą Dawcę, czy w ogóle warto iść i właściwie po co, dlaczego? Mimo to ostatecznie stwierdziłem, że trzeba iść ispróbować, że zawsze jest szansa, nadzieja, że się uda. Poszedłem, „wymazałem się” i zarejestrowałem w Fundacji DKMS.

Dawca szczęśliwie się znalazł. Co prawda nie po tej akcji. Wyobraźcie sobie, że moja znajoma znalazła "bliźniaczkę genetyczną" w Jerozolimie. Czas płynął, znajoma przeszła przeszczep, wyzdrowiała, wróciła do pracy. Czasami opowiadała nam o chorobie i trudnym, wyczerpującym leczeniu. Muszę przyznać, że jest super silna. Nie wiem, czy miałbym tyle sił i odwagi. Po sześciu latach telefon, chyba w niedzielę, nieznany, kierunkowy 22…. Nie odebrałem. Myślę sobie: ,,telemarketer’’. Ale później sms: „Fundacja DKMS. Dawco, prosimy o kontakt”. Niemożliwe, tyle lat gdzieś tam w bazie cichutko sobie siedziałem, lekko przykurzony, a teraz jestem komuś potrzebny. Oddzwoniłem, wypełniłem ankietę, później pierwsze wstępne badanie krwi w miejscu zamieszkania. Wszystko OK. Dalej, szczegółowe badanie na oddziale hematologii. Przez cały czas kontakt z kompetentnymi, mocno zaangażowanymi, miłymi ludźmi, zarówno z fundacji, jak i w szpitalu.

Powiem Wam w zaufaniu, że dla Dawcy nie istnieją kolejki - to przyjemne i rozpieszcza. Później, stymulacja wzrostu komórek macierzystych. Muszę przyznać, że czas jakoś dziwnie zwolnił. Naprawdę zacząłem się bać, żeby nie wydarzyło się nic, co mogłoby przeszkodzić w oddaniu komórek i naprawdę uważałem na siebie.

Cztery dni stymulacji szpiku. Popularne leki przeciwbólowe pomagają na wszystko i znoszą ewentualne skutki uboczne. Wreszcie dzień pobrania. Pobranie trwało wyjątkowo krótko - jestem niezły.

Ogólnie muszę stwierdzić, że spędziłem miło czas z fajnymi ludźmi, którzy po prostu chcą pomagać. Kilka dni później zadzwonił koordynator Fundacji DKMS z informacją, że moja genetyczna siostra jest po przeszczepie i jest z Polski. Mija już trochę czasu od przeszczepu, nie mam żadnych informacji, a to najlepsza informacja. To znaczy, że walczy i mam nadzieję, że wygra z chorobą. Zapytacie pewnie, czy było warto się rejestrować. Odpowiem - było warto. Było warto wspólnie z innymi brać udział w tak wielkiej i ważnej sprawie, i zrobić coś niesamowicie dobrego. Jest mi niezwykle miło z tego powodu. Jak widać, w życiu czasami przytrafiają nam się dobre rzeczy, więc chyba warto żyć.

„Nigdy nie wzniesiesz się tak wysoko, jak wtedy, gdy schylasz się, by pomóc”.

Razem możemy podarować jeszcze więcej szans na życie.
Historie Dawców