Sławomir Kucaba - Dawca komórek macierzystych

16.04.2021

Mam na imię Sławek, pochodzę z Gdańska, ale mieszkam w Gdyni. Moja przygoda z DKMS zaczęła się 15 maja 2011r., kiedy nasz przyjaciel rodziny - Maciek Bukowski - szukał dla siebie dawcy. Ja akurat byłem ostatni do oddawania krwi, bo zawsze jakoś obawiałem się oddawać krew. Wróciłem do domu, a reszta mojej rodziny poszła oddać krew, aby zarejestrować się jako potencjalni dawcy szpiku. Otworzyłem komputer i spojrzałem na Maćka zdjęcie i postanowiłem, że muszę spróbować mu pomóc. Zarejestrowałem się i po kilku miesiącach otrzymałem kartę dawcy. Całe szczęście Maćkowi się udało i znalazł dawcę.

Powiem szczerze, że zapomniałem o całej sprawie i po 2 latach dostałem maila od Pana Zaczka, że jest zgodność i że mogę komuś pomóc. Myślałem, że to jakiś żart, że to nie prawda. Po paru dniach zrobiłem badania i miałem czekać na telefon. Po miesiącu ktoś zadzwonił, że mam planowany zabieg na czerwiec. Jeden dzień przed wyjazdem na kolejne badania zadzwonili do mnie, że niestety muszą całą procedurę przełożyć, bo mój bliźniak genetyczny złapał jakąś infekcję. Po ok. miesiącu zadzwonili do mnie ponownie, że jest już konkretna data. Ucieszyłam się niezmiernie. Pojechałem na kolejne badania, ostatnie już. Dziewczyny w klinice były tak super, że brak mi słów – pozdrawiam cały personel!!! Dostałem czynnik wzrostu i pojechałem do domu. Samo przyjmowanie czynnika nie było bolesne, ale nie za dobrze czułem się przez okres jego przyjmowania, bolała mnie głowa, ale ogólnie to nic strasznego.

Na zabieg pojechaliśmy z rodziną, moją kochaną żoną Kamilką i kochanym synkiem Krystiankiem. Zwiedziliśmy Warszawę, bo od lat tam nie byliśmy. Następnego dnia rano stawiłem się na zabieg, trwał on niecałe 5 godzin. Poznałem kolegę z Głogowa, który leżał obok mnie – Marcin pozdrawiam Cię!!! Po 3 godzinach od zabiegu dostałem telefon, w którym poinformowali mnie, że moje komórki rano polecą do 50-letniej kobiety z Kanady. Uczucie, jakie mi wtedy towarzyszyło, było naprawdę nie do opisania… Po kilku miesiącach dostałem nawet list od mojej nowej siostry.

Minęło już 6 miesięcy od mojego zabiegu, na bieżąco Fundacja jest ze mną w kontakcie, przekazuje mi informację o stanie zdrowia mojej nowej siostry oraz bada mój stan zdrowia.

Jeszcze raz dziękuję całemu personelowi DKMS, personelowi szpitala klinicznego na ul. Banacha w Warszawie. Dziękuję przede wszystkim całej mojej rodzinie i mojej kochanej żonie za wsparcie.

Warto pomagać !!!!

Ty też możesz uratować komuś życie!