Sylwia Mizgała - Dawczyni komórek macierzystych

04.03.2021

Moja historia z fundacją DMKS zaczęła się w grudniu 2017 roku, kiedy na mojej uczelni została zorganizowana rejestracja potencjalnych dawców. Jeszcze tego samego dnia postanowiłam zostać jednym z nich. Dziewczyny, które pomagały mi w rejestracji były bardzo miłe i powiedziały, że nie ma się czego bać. Stwierdziłam, że warto, przecież ja nic nie tracę.

Po upływie ponad 1,5 roku zadzwonił do mnie telefon. Dowiedziałam się, że mój bliźniak genetyczny jest chory i potrzebuje mojej pomocy i kiedy padło pytanie czy zgodzę się zostać dla niego dawcą, ja sama w głowie miałam setki pytań, ale tylko jedną odpowiedź: Tak, zgadzam się!. Następnego dnia przeczytałam wszystkie niezbędne broszury informacyjne| i wypełniłam ankietę. Jeszcze w tym samym tygodniu odbyło się pobranie krwi potwierdzające zgodność pomiędzy mną a moim bliźniakiem genetycznym. Po pewnym czasie zgodność została potwierdzona, potem pozostało już tylko czekać na wyznaczenie daty pobrania. Codziennie modliłam się o to, aby wszystko się udało i żeby jak najszybciej doszło do chwili, na którą czekałam odkąd dowiedziałam się, że mogę komuś pomóc. I tak też się stało. Data badań i pobrania została ustalona, tak samo metoda, czyli pobranie szpiku z talerza kości biodrowej.

We wrześniu zostałam dawcą. To wszystko działo się tak szybko. Kiedy po pobraniu odebrałam telefon i dowiedziałam się, że moim bliźniakiem genetycznym jest maleńki chłopiec łzy natychmiast napłynęły mi do oczu. Nie mogłam ukryć swojej radości.

W trakcie pobytu w szpitalu poznałam wiele wspaniałych i ciepłych osób. Do dziś mile wspominam to wszystko, co tak niespodziewanie i szybko się wydarzyło. Jestem pełna wiary i nadziei, że u tego małego, dzielnego wojownika z dnia na dzień jest coraz lepiej. Z niecierpliwością czekam na największą nagrodę, którą będą dwa słowa: Udało się!. Teraz kiedy dotykam blizn, które zostały po miejscu wkłucia automatycznie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech i czuję się tak, jakby urosły mi skrzydła. Wiele osób nazwało mnie bohaterką, ale ja się tak nie czuję. Dla mnie było to oczywiste, po prostu chciałam pomóc komuś, kto tego potrzebował.

Zachęcam wszystkich, którzy jeszcze się nie zarejestrowali, aby to zrobili, a tych którzy są w bazie dawców, ale mają obawy, do tego, aby się nie bali. „To niesamowite uczucie uratować komuś życie”. Gdybym tylko mogła powtórzyłabym to setki razy.

Ty też możesz uratować komuś życie!