Moje komórki poleciały do małej dziewczynki z Hiszpanii.
Na Fundację DKMS trafiłam lata temu, spontanicznie przeglądając strony internetowe. W grudniu ubiegłego roku dostałam SMS: "Drogi Dawco, jest zgodny Pacjent, któremu możesz pomóc." Bez chwili zastanowienia podjęłam decyzję, że pomogę. Pomyślałam, że gdzieś jest mój "genetyczny bliźniak", dla którego jestem szansą na dalsze życie.
Zadzwonił koordynator i tak zaczęła się moja historia, jako Dawcy. W moim przypadku zadecydowano o pobraniu krwiotwórczych komórek macierzystych z krwi obwodowej. Fundacja wszystkim się zajęła: rezerwacją hotelu, organizacją badań. Ja musiałam tylko jechać do kliniki i oddać cząstkę siebie. Stresowałam się tym, że sama podawałam sobie czynnik wzrostu oraz reakcji mojego organizmu. Motywacją było to, że mogę pomóc cierpiącej osobie. Gdy nadszedł dzień pobrania byłam szczęśliwa, że pomogę. W klinice personel robił wszystko bym czuła się jak najlepiej. Pobranie komórek trwało około 4h.
To niesamowite uczucie podarować komuś szansę na dalsze życie. Zachęcam wszystkich do rejestracji w bazie Fundacji DKMS – dla nas to mały gest, a dla chorych szansa na drugie życie. Moje komórki poleciały do małej dziewczynki z Hiszpanii. Trzymaj się kruszynko, dasz radę.
Pomożesz, bo możesz, masz to w genach!