Aleksandra Budnik - Dawczyni komórek macierzystych

03.03.2021

Moja przygoda z DKMS zaczęła się jakieś 2 lata temu. Pewnego dnia jedna z moich dobrych koleżanek postanowiła zorganizować Dzień Dawcy Szpiku. Poprosiła mnie i jeszcze kilku znajomych o pomoc. I tak udało nam się zorganizować Dzień Dawcy w naszej małej wiosce. Niestety nie było zbyt wielu chętnych. W tym właśnie dniu ja postanowiłam się zapisać.

Pewnego dnia pod koniec zeszłego roku odebrałam telefon z Fundacji DKMS z informacją, że mój bliźniak genetyczny potrzebuje mojej pomocy. Oczywiście zgodziłam się bez cienia wątpliwości. Zostałam dokładnie poinformowana o dalszych procedurach i metodach pobrania. W ciągu kilku dni przeszłam wstępne badania krwi a później rozpoczął się czas oczekiwania na dalsze informacje. Niestety niedługo po tym dostałam e-maila, że stan zdrowia biorcy się pogorszył i była obawa, że pobranie może się nie odbyć. Na szczęście po pewnym czasie dostałam wiadomość, że stan się poprawił i procedury mogą ruszyć dalej.

Kolejne badania przeszłam już w klinice pobrania i kolejne czekanie na ostateczne potwierdzenie donacji. Czekałam niecierpliwie, w końcu zadzwoniła do mnie Pani z Fundacji i poinformowała mnie jak i kiedy zostanie przeprowadzony zabieg. Na kilka dni przed pobraniem dostawałam zastrzyki z czynnikiem wzrostu. W moim przypadku oddanie polegało na pobraniu komórek macierzystych z krwi obwodowej – i to naprawdę NIC NIE BOLI. Emocje, które mi towarzyszyły są nie do opisania. Od początku do końca pracownicy fundacji oraz lekarze opiekowali się mną i wspierali mnie, dzięki czemu przez cały ten czas czułam się bezpiecznie. Dzień po pobraniu otrzymałam telefon, że mój szpik prawdopodobnie uratuje życie kobiecie w średnim wieku mieszkającej w Anglii.

Ty też możesz uratować komuś życie!