Arkadiusz Kowalewski - Dawca komórek macierzystych

16.04.2021

Moja przygoda z DKMS-em zaczęła się we wrześniu 2010 r. Spontaniczna wizyta w specjalnie w tym celu zorganizowanym punkcie rejestracji potencjalnych dawców w centrum Zielonej Góry i miesiące spokoju w oczekiwaniu na kontakt. W międzyczasie jedno z przykrych doświadczeń w rodzinie - na białaczkę zmarła moja ciocia, utwierdziło mnie w przekonaniu, że podjąłem słuszną decyzję. A te 5 poświęconych na rejestrację minut było niczym w porównaniu z ogromem nieszczęścia, jakie dotyka osoby chore, ich bliskich i rodziny.

I niespodziewanie, bodajże na początku 2013 r., ma miejsce pierwszy kontakt telefoniczny z DKMS-em. Początkowo zapowiedziano, że jestem jednym z branych pod uwagę dawców. Liczba maili, telefonów systematycznie wzrasta. Kolejne ankiety, skierowania na dodatkowe szczegółowe badania krwi, ich weryfikacja, by w końcu usłyszeć werdykt - został Pan wytypowany jako dawca.

Pierwszy wyjazd do kliniki onkologii w Gliwicach na kompleksowe badania i propozycja ostatecznego terminu samego pobrania. Na wieńczące cały proces weryfikacji pytanie, czy zgadzam się na zostanie dawcą (dla biorcy, który de facto został już poinformowany o fakcie znalezienia mnie i niebawem będzie przygotowywany do zabiegu) odpowiedź mogła być tylko jedna.

25 czerwca 2013 przeprowadzono zabieg pobrania komórek macierzystych z krwi obwodowej. Zabieg bezbolesny, z pełną świadomością i przeprowadzony w miłej atmosferze - stały nadzór pielęgniarek i lekarzy, bieżąca informacja o przebiegu zabiegu. Mój stan zdrowia i dobre samopoczucie pozwoliły na zakończenie zabiegu w ciągu jednego dnia. Na korytarzu mijam się z zagranicznym kurierem, który przyszedł odebrać "organy". I od razu ta świadomość, że uczyniło się coś, co wypracowane niewielkim trudem i nakładem czasu da komuś radość i pozwoli nadal cieszyć się życiem. Mam nadzieję, że mój biorca uszanuje ten dar i będzie żyć długo w zdrowiu i szczęściu.

Po kilku tygodniach po zabiegu czuję się fantastycznie, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Mimo tego nadal czuwają nade mną pracownicy DKMS-u - procedura przewiduje regularne badania stanu zdrowia dawcy.

Moją historią dawcy chciałem nijako podziękować wszystkim osobom - pracownikom DKMS-u, lekarzom i pielęgniarkom oraz wielu osobom postronnym, które w mniej lub bardziej świadomy sposób uczestniczyły w tym wydarzeniu. Zaangażowanie tych osób, posiadana wiedza, szacunek dla drugiego człowieka napawają optymizmem, że w sytuacji, kiedy i nas spotka coś przykrego, trafimy na podobne im osoby, które we właściwy sobie sposób zatroszczą się i o nas.

Ty też możesz uratować komuś życie!