Kinga Nalewajka - Dawczyni komórek macierzystych

16.04.2021

Dlaczego chcę się podzielić z Wami swoją historią? Przede wszystkim ze względu na fakt, iż w Polsce w porównaniu z innymi krajami nadal zarejestrowanych jest zbyt mało dawców szpiku, co wynika głównie z niewiedzy nt. samego pobrania i krążącą opinią o tym, iż szpik pobiera się z kręgosłupa.

Moja historia związana z Fundacją DKMS rozpoczęła się około trzy lata temu, czyli zaraz po osiągnięciu pełnoletniości, kiedy to postanowiłam zarejestrować się w bazie potencjalnych dawców szpiku. Do podjęcia decyzji zmotywował mnie głównie fakt, iż dając tak niewiele od siebie mogę uratować czyjeś życie. Po odebraniu telefonu z Fundacji z informacją, że jest osoba, która potrzebuje mojej pomocy, nie miałam żadnych wątpliwości, że nadal podtrzymuję swoją decyzję o byciu dawcą i chęci niesienia pomocy dla swojego bliźniaka genetycznego.

Mały stres pojawił się dopiero podczas badań, na które musiałam zgłosić się ok. 2 tyg. po otrzymaniu telefonu z DKMS. Jednak towarzysząca mi cały czas myśl, iż ktoś czeka na moją pomoc i moje komórki macierzyste są dla niego jedynym ratunkiem, okazała się skuteczna.

Po upływie ok. dwóch miesięcy od badań otrzymałam kolejny telefon z Fundacji z informacją, iż mój stan zdrowia jest dobry i mogę stawić się już na pobranie (w moim przypadku z krwi obwodowej) w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Gdy nadszedł wyczekiwany przeze mnie dzień, emocje opadły, a pojawiła się jedynie nadzieja na pomyślność całej procedury związanej z oddaniem komórek - nadzieja na „nowe” życie dla mojego biorcy.

Pobranie rozpoczęło się z samego rana i trwało ok. 5 godzin. Okazało się jednak, że pierwszego dnia nie udało uzbierać się odpowiedniej ilości komórek, dlatego też pobranie konieczne było także następnego dnia, jednak trwało nieco krócej. Wspaniały personel i panująca podczas pobrania miła atmosfera sprawiły, że czas spędzony na pobraniu minął bardzo szybko. Dziękuję Kamil!

Mimo zmęczenia, z uśmiechem na twarzy i nadzieją na odzyskanie przez mojego biorcę zdrowia, wróciłam po pełnych wrażeń dniach do codziennych obowiązków. Kilka godzin po pobraniu otrzymałam telefon z Fundacji z informacją, iż mój bliźniak to 53-letni mężczyzna. Pierwsza myśl, która pojawiła się po usłyszeniu tych słów, to fakt, iż mój biorca jest w tym samym wieku, co mój tata… być może też jest ojcem, mężem… A dla mnie na pewno kimś ważnym.

Takie doświadczenia uświadamiają, iż każdego z nas może spotkać podobny los. Dlatego zachęcam Was do rejestracji! Może to właśnie w Twoich rękach jest czyjeś życie?

Ty też możesz uratować komuś życie!