Marcin Walkowicz - farmaceuta

29.01.2021

Moja historia z Fundacją DKMS rozpoczyna się od wakacji 2014 roku, kiedy będąc na zlocie harcerskim na polach Grunwaldu, zapisałem się jako potencjalny dawca na stoisku fundacji. Dlaczego to zrobiłem? Będąc w harcerstwie nauczyłem się, że trzeba pomagać innym. Nigdy nie wiadomo kiedy Ty będziesz potrzebował pomocy. Był to dla mnie naturalny odruch, więc bez zastanowienia zapisałem się do bazy dawców szpiku.

Już kilka miesięcy później otrzymałem informację o znalezieniu biorcy. Był to dla mnie szok i wielkie zaskoczenie, że tak szybko. Po badaniach krwi i długim okresie oczekiwania, okazało się, że tym razem nie będzie mi dane komuś pomóc. Być może został znaleziony dawca z bardziej podobnym genotypem.

Sytuacja zmieniła się w 2017, kiedy otrzymałem niespodziewany telefon z fundacji, że znów znaleziono biorcę zgodnego genetycznie ze mną. Znowu poczułem to niesamowite uczucie, że będę mógł dać komuś szansę na życie. Zgodziłem się na badania krwi i od tego momentu ruszyła cała procedura oddania szpiku.

Zdrowie Dawców jest dla fundacji priorytetem, w związku z tym przed pobraniem szpiku trzeba przejść szereg badań, aby sprawdzić czy jesteśmy zdrowi i czy sam zabieg będzie dla nas bezpieczny. Badania wstępne miałem robione w Centrum Onkologii w Gliwicach. Podczas całej procedury badań panowała bardzo miła atmosfera. Obsługa i życzliwość pracowników była na wysokim poziomie. Po pozytywnym przejściu badań pozostał ten ostatni etap – pobranie.

Istnieją dwie metody pobrania szpiku. Pobranie komórek macierzystych metodą z krwi obwodowej oraz pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Mnie przypadła ta pierwsza. Tydzień przed oddaniem komórek należy przyjmować iniekcje podskórne (np. w brzuch) z czynnikiem, który stymuluje organizm do zwiększenia produkcji komórek macierzystych. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie i myślę, że nikt nie powinien się obawiać tego etapu.

W lutym 2018 roku, w dniu pobrania należało się stawić rano w klinice. Moja metoda pobrania polegała na filtracji krwi w specjalnym separatorze, który wyłapywał potrzebne komórki. Procedura trwała około 5 godzin, podczas których siedziało się na fotelu, a cały czas zajmował się mną profesjonalny i bardzo życzliwy personel, który umilał mi czas i sprawiał, żebym czuł się komfortowo. W moim przypadku udało się zebrać odpowiednią ilość materiału przeszczepowego w ciągu jednej wizyty. Mogłem zobaczyć i dotknąć worek z moimi komórkami macierzystymi, worek życia, który mam nadzieję podarował komuś cząstkę mnie. Cząstkę życia, która na nowo zakwitnie w osobie, dla której to była jedyna nadzieja. Chciałbym, żeby wszystko potoczyło się dobrze, prawo krajowe mojej bliźniaczki genetycznej z Austrii zabrania wymiany informacji o jej stanie zdrowia. Bardzo mocno wierzę, że wszystko się udało i moja bliźniaczka ma się dobrze.

Czym było dla mnie oddanie szpiku? Wiele osób myśli, że to coś wielkiego, że jest to bardzo niebezpieczne, i że nigdy by tego nie zrobili. Dla mnie to nie było nic wielkiego. Dla mnie to była normalna rzecz, wręcz oczywistość, że można uratować komuś życie przez tak prosty gest. Wystarczyła chęć i poświęcenie czasu, a efekt może być najlepszy z możliwych –uratowane ludzkie życie. Czy jeszcze coś trzeba mówić?

To uskrzydlające uczucie, uratować komuś życie.

Tak niewiele, a tak wiele, bo można podarować komuś nowe życie. Po oddaniu szpiku udało mi się zachęcić wiele osób do zarejestrowania się w Fundacji DKMS i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Tak więc, jeżeli tego jeszcze nie zrobiłeś, to najwyższy czas to zrobić. Być może dzięki Tobie, staniesz się bohaterem czyjegoś Życia!

Ty też możesz uratować komuś życie!