Mateusz Szumowski - historia Dawcy szpiku

03.03.2021

Nie jest to historia pisana językiem kwiecistym niczym w harlekinach. Nie jest to też opowieść o dniu, który "odmienił moje życie na zawsze".

23 listopada 2017 roku był jednak dla mnie dniem wyjątkowym, swoistym synonim słowa "endorfina". Kilka miesięcy wcześniej dowiedziałem się, że mój szpik kostny może dać szansę dla drugiego człowieka, od tamtej chwili nazywanego "moim bliźniakiem genetycznym". Szansę na nowe życie. Nowe? Lepsze? A może po prostu na kontynuację wspaniałego życia, któremu rzucono rękawicę w postaci niewyobrażalnego wyzwania jakim jest nowotwór krwi, zwanym popularnie białaczką?

Pamiętam, że już wówczas poczułem czystą radość, płynącą nie tylko z chęci, ale też możności uczynienia czegoś dobrego. Przez kolejne tygodnie po badaniach mających na celu uzyskanie pewności, że nic nie zagraża ani mi ani biorcy liczyłem na sukces. I nastąpił! Właśnie w owy listopadowy dzień 3 lata temu. Do ostatniej chwili wiedziałem o możliwości wycofania się, gdyby obawy wzięły górę. Te nie wystąpiły u mnie na żadnym etapie. Wiedziałem, że chcę, aby mój szpik ruszył w świat. I tak się stało! Pobrania dokonano z talerza kości biodrowej a następnie wysłano w podróż za ocean. Czy bolało? Jak długo bolało? Czy byłeś znieczulany? To tylko nieliczne spośród licznych pytań trafiających do mnie po pobraniu. Na wszystkie szczerze odpowiadałem uspokajająco. Czy bolało? Nie! Zupełnie nie czułem bólu ani bezpośrednio po pobraniu ani w kolejnych dniach. Czy byłem znieczulany? Tak, zabieg przeprowadzono pod znieczuleniem ogólnym, czytaj w słodkim śnie.

Pobranie odbyło się bez zakłóceń a nad całym przedsięwzięciem czuwał sztab osób z Fundacji DKMS, którym jestem niezmiernie wdzięczny. Za ich profesjonalizm, życzliwość i codzienną pracę na rzecz ludzi. Zgodnie z moją skłonnością do rozgadywania się, także i w tym przypadku planowana na krótką historia, nieco uległa wydłużeniu. Ale może skusi kogoś z Was do napisania swojej własnej, której zakończenie będzie ujęte synonimami słów: satysfakcja, czyste dobro, radość, entuzjazm. A jeśli macie jakiekolwiek pytania, śmiało kierujcie je do dobrych dusz działających w Fundacji DKMS, do mnie lub setek innych Dawców. To co? Pomożesz? Bo możesz.

Ty też możesz uratować komuś życie!