Informacja prasowa

Mały Staś wrócił do domu po 99 dniach w szpitalu

Jego historia poruszyła Polskę i dała komuś szansę na życie

Po ponad trzech miesiącach spędzonych na oddziale transplantacji, mały Staś z Jaroszowic, którego historia walki z rzadką, groźną postacią białaczki poruszyła serca Polaków, wrócił do domu. Choć jego leczenie wciąż trwa, zakończył się najtrudniejszy i najbardziej izolujący etap walki o zdrowie. Dla rodziców chłopca to moment, na który czekali od miesięcy – pierwsze wspólne dni poza szpitalną salą i perspektywa świąt – w domu.

Staś jest cudem od pierwszej chwili. Dziś wiemy, że wydarzył się kolejny cud. 

– mówi Wiola, mama chłopca

Historia Stasia poruszyła tysiące osób w całej Polsce. Dziś staje się nadzieją dla rodzin, które święta i kolejne tygodnie spędzą na oddziałach hematologicznych, czekając na przełom w leczeniu swoich bliskich.

Strażacy, Wadowice i tysiące nieznajomych

O Stasiu zrobiło się głośno, gdy okazało się, że chłopiec pilnie potrzebuje przeszczepienia krwiotwórczych komórek macierzystych. Przeszukiwano światowe bazy dawców szpiku, by pomóc chłopcu, jednak czas działał na niekorzyść.

W lipcu blisko tysiąc strażaczek i strażaków z całej Polski zdobyło Babią Górę w ramach akcji „Strażak na szlaku”, niosąc na plecakach, koszulkach i sercach zdjęcie Stasia - synka jednego z nich. Ich celem było nagłośnienie historii malucha, zwrócenie uwagi na ideę dawstwa szpiku i sytuację wszystkich pacjentów czekających na swojego „bliźniaka genetycznego”. Strażacy chcieli też podkreślić, jak ważna jest rejestracja w bazie dawców szpiku.

Równolegle działali też mieszkańcy Wadowic i okolic, a także strażacy z Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej organizując dziesiątki akcji rejestracyjnych do bazy Fundacji DKMS. Dołączyły wówczas tysiące nowych potencjalnych dawców, a jedna z tych osób już oddała swoje komórki, ratując życie innego pacjenta.

Dzięki akcjom rejestracyjnym dla Stasia udało się uratować czyjeś życie. Takie wiadomości niosą nam – rodzinom pacjentów hematoonkologicznych – bezcenną nadzieję. Coś, co jest niewyobrażalnie potrzebne w momencie, w którym walczymy o życie i zdrowie najbliższej nam osoby. Tysiące osób zrobiło wszystko, by ratować naszego synka.

– dodaje mama Stasia

Nadzieja gasła – i wróciła

Latem pojawił się promyk nadziei - dla Stasia znalazła się w bazie „genetyczna bliźniaczka”. Niestety, po badaniach okazało się, że ze względów medycznych nie może zostać dawcą. To był kolejny cios dla rodziców chłopca.

Jedyną szansą był tata Stasia, zgodny z synem tylko w 50 procentach. Pierwsze przeszczepienie nie przyniosło efektu. Chłopca ponownie czekała kolejna megachemia, ponowna izolacja i następne przeszczepienie.

W międzyczasie doszło do poważnych powikłań, w tym zrostowej choroby żył wątrobowych, która zagrażała życiu Stasia. Rodzice musieli przygotować się na najgorsze i pożegnać z synkiem.

Wydarzył się cud. Po drugim przeszczepieniu organizm Stasia wreszcie ruszył, a
w morfologii pojawiły się pierwsze, długo wyczekiwane leukocyty.

Po wielu trudnych i niepewnych miesiącach, kolejnych procedurach medycznych oraz ciężkich powikłaniach, rodzina usłyszała najważniejszą informację: chromosom Stasia jest zdrowy. Monosomia 7 przeszła do historii.

Staś spędził w szpitalu 99 dni bez żadnej przepustki. Tam obchodził swoje pierwsze urodziny – tam też przyszedł do niego Mikołaj. 6 grudnia opuścił oddział transplantologiczny i wrócił do domu. Przez cały ten czas mama i tata czuwali przy nim, mieszkając w „drugim domu” - Domu Ronalda McDonalda.

Poznaliśmy tam ludzi z wielkimi sercami. To był nasz drugi dom na czas walki o życie synka. 

– podkreśla Wiola, mama Stasia

Chociaż leczenie wciąż trwa a przed rodziną czas wzmożonej ostrożności, to zakończył się najtrudniejszy etap. Stasia czekają cotygodniowe wizyty kontrolne, biopsje, badania i ścisła izolacja do 100. dnia po przeszczepieniu, ale dziś są już razem.

Jesteśmy po prostu szczęśliwi. Dostaliśmy najpiękniejszy prezent na święta – jesteśmy razem

– mówią rodzice Stasia.

Historia Stasia pokazuje, że każdy z nas może stać się czyimś cudem, bo w każdym z nas drzemie ogromna siła ratowania życia. Nie zatrzymujmy tej nadziei dla siebie, szczególnie w okresie świątecznym, w którym wszyscy powinni mieć możliwość spędzania czasu z bliskimi. Rejestracja w bazie potencjalnych dawców szpiku Fundacji DKMS może sprawić, że pacjenci, którzy najbliższe święta spędzą na oddziałach hematoonkologicznych, na kolejne – dzięki dawcy szpiku – wrócą już do domu.

Gdy było najtrudniej, dano nam nadzieję. Teraz chcemy, by ta nadzieja trafiła dalej. Do rodziców, którzy dziś czuwają przy swoich dzieciach. Do dorosłych pacjentów, którzy spędzają święta na oddziałach. Do wszystkich, którzy czekają na swojego dawcę. Staś jest naszym cudem, a każdy z nas może być cudem dla kogoś innego – wystarczy chcieć i zrobić ten pierwszy krok, jakim jest rejestracja w bazie dawców. To prezent, na który stać każdego z nas.

– podsumowuje mama Stasia

Masz pytania lub potrzebujesz więcej materiałów?
Magdalena Przysłupska
Rzecznik prasowy