Niesienie pomocy drugiemu człowiekowi wymaga niemałego wysiłku. Poświęcamy swój czas i energię, nie oczekując niczego w zamian. Jednak to, co dajemy, zawsze wraca – czasami w formie, której się nie spodziewamy. Pomagając, możesz poprawić sytuację innych ludzi, ale także… własne samopoczucie!
Bezinteresowna pomoc drugiej osobie to przejaw niezwykłego altruizmu– z tego powodu nie wszystkim przychodzi to łatwo. Nie można mieć o to pretensji. Historie o bohaterach, którzy poświęcili całe życie, by w imię wyższego celu pomagać innym, wzniosłe hasła o czynieniu dobra i zmienianiu świata – to wszystko brzmi mało przekonująco i traci swoją moc w obliczu codzienności. Wszyscy przecież mamy własne zmartwienia i problemy. A pomagając innym, coś przecież musimy oddać – energię, czas, pieniądze… Jednocześnie możemy też wziąć coś dla siebie, często zupełnie nieświadomie! Ten argument może przekonać wszystkie wahające się osoby.
Według badań, które przeprowadzone zostały przez psychologów z Narodowego Instytutu Zdrowia w Stanach Zjednoczonych, pomaganie innym ma zaskakująco silny wpływ na samopoczucie. Nawet niewielki gest, taki jaki wrzucenie drobnego datku do charytatywnej skarbonki, jest w stanie zmienić funkcjonowanie ludzkiego mózgu. W momencie, w którym moneta ląduje w puszce, pobudzony zostaje obszar odpowiadający za odczuwanie przyjemności. Ta sama część mózgu reaguje, gdy zjemy coś dobrego lub przytulimy bliską osobę.
Aby obrazowo oddać stan, który możemy osiągnąć, pomagając innym, badacze z Uniwersytetu Harvarda ukuli termin „haj pomagacza”. W ten sposób opisali silne uczucie radości i ekscytacji, które można zaobserwować u osób niosących pomocy. Podobne efekty występują po zażyciu niektórych substancji psychoaktywnych – stąd porównanie do „haju”. Pomaganie to jednak zdecydowanie zdrowszy i do tego w pełni legalny sposób, by wprowadzić do swojego życia więcej radości.
Zaangażowanie się w działalność organizacji charytatywnej czy udział to także doskonała okazja, by poznać nowych ludzi, zdobyć umiejętności i wiedzę, które jeszcze kiedyś mogą nam się przydać. To także dobry sposób, by przełamać monotonię i do utartego schematu „praca – dom” dodać nowy punkt.
Pobudki nie zawsze muszą być w pełni altruistyczne. Najważniejszy jest efekt działań!
Naukowe doniesienia i rzeczywistość nie zawsze przystają do siebie. Jak jest w tym przypadku? Czy pomaganie daje radość? Oto historie osób, które zdecydowały się zostać Dawcami komórek macierzystych.
„23 listopada 2017 roku był jednak dla mnie dniem wyjątkowym, swoistym synonim słowa endorfina” – to słowa Mateusza Szumowskiego, który zabieg pobierania szpiku kostnego przeszedł właśnie 23 listopada 2017 roku. Swoją opowieść o odczuciach towarzyszących oddawaniu szpiku Mateusz kończy słowami „satysfakcja, czyste dobro, radość, entuzjazm”.
W podobny sposób własne – „Ta mała, a zarazem wielka rzecz była najlepszą, jaka spotkała mnie w życiu”. Martyna zarejestrowała się jako potencjalna Dawczyni w 2016 roku. Trzy lata później jej komórki macierzyste trafiły do Grecji, do jej „bliźniaka genetycznego”.
„Było trochę stresu, obaw, ale przede wszystkim radość, że mogę komuś pomóc” – mówi Kamila Sęga, która podzieliła się komórkami macierzystymi z chorą na nowotwór krwi kobietą ze Stanów Zjednoczonych. Mniej powściągliwa w wyrażaniu swoich uczuć jest , która w czerwcu tego roku pomogła swojemu „genetycznemu bliźniakowi”:
„Ciężko opisać szczęście, które przepełnia cię od oddania pierwszych próbek krwi, do oddania komórek macierzystych. To po prostu trzeba poczuć” – , który zarejestrował się naszej fundacji w dniu swoich osiemnastych urodzin.
Czy warto pomagać? Warto – nie tylko ze względu na innych, ale także ze względu na siebie.