Jędrzej Malejka - Dawca komórek macierzystych

11.03.2021

Moja historia z zarejestrowaniem się w bazie DKMS jest zwyczajna jak wiele innych. Około 9 lat temu pod wpływem impulsu wypełniłem zgłoszenie online z myślą, że i tak nikt nigdy nie zadzwoni, ale już wtedy czułem, że spełniłem swój "obywatelski obowiązek". Po kilku tygodniach dostałem patyczki do pobrania materiału genetycznego i po kolejnych kilku tygodniach dostałem kartę potwierdzającą, że jestem zarejestrowany.

Tak naprawdę nie do końca wiedziałem, o co w tym wszystkim chodzi, ale w 100% byłem przekonany, że nikt nigdy nie zadzwoni. Aż tu pewnego dnia zmęczony trudami śnieżnej zimy i – szczerze mówiąc – podłamany psychicznie wziąłem do ręki telefon, na którym wyświetlił mi się kolejny już tego dnia "dziwny numer". W złości, przekonany, że natarczywa pani będzie mnie informowała, że jestem szczęściarzem, który wygrał wielofunkcyjny blender z funkcją prania i mycia okien – odebrałem. Ku mojemu zdziwieniu w słuchawce usłyszałem spokojny męski głos. Pan przedstawił się jako pracownik DKMS (w pierwszych chwilach pomyślałem, że chcą zaktualizować moje dane), ale spokojny głos poinformował mnie, że naprawdę jestem "szczęściarzem" i mogę się tym szczęściem podzielić z moim bliźniakiem genetycznym, bo noszę je w sobie. Nogi mi się ugięły, głos załamał, ale bez chwili zwątpienia potwierdziłem swoją gotowość. Po poinformowaniu mnie o wszystkich procedurach, miły pan się rozłączył, a mnie ogarnęło niesamowite uczucie. Otaczający śnieg zaczął topnieć w oczach, a całe zmęczenie zimową aurą odeszło w mgnieniu oka.

Dzień później ponownie skontaktowała się ze mną fundacja w celu ustalenia daty pobrania krwi do potwierdzenia zgodności biorcy z dawcą. Około dwóch tygodni później dostałem wiadomość o zgodności z biorcą, tylko że na tę chwilę mój bliźniak nie jest gotowy na przeszczep i jestem dla niego "zarezerwowany na trzy miesiące". W ten sposób mijały dni, tygodnie. W tym czasie dowiedziałem się wszystkiego, co tylko się da na temat tego przedsięwzięcia (nadrobiłem te dziewięć lat niewiedzy w kilka dni). Po około dwóch miesiącach od ostatniej wiadomości zacząłem wątpić, że coś z tego wyjdzie i skończy się jak zawsze na dobrych chęciach, aż tu nagle pewnego dnia dzwoni telefon.

Znów byłem czymś zajęty, a przez ostatnich kilka dni miałem możliwość otrzymania garnka, który sam gotuje, patelni, która sama się umyje, lampy Alladyna i latającego dywanu, więc nie odbierałem. Po kilku minutach znów dzwoni. Wściekły odebrałem i usłyszałem w słuchawce spokojny głos Pana Kamila, który zapytawszy mnie po raz kolejny, czy dalej podtrzymuje chęć podzielenia się cząstką mnie – czymś, do czego nigdy nie przywiązywałem większej uwagi i co dla mnie jest czymś naturalnym, a dla kogoś jest wszystkim – odpowiedziałem, że to pytanie jest zbędne i nie wiem, co by musiało się stać, żebym postąpił inaczej.

Spokojny głos Pana Kamila powiadomił mnie, że w takim razie ustalamy datę badań i datę samego pobrania. Euforia w takim momencie jest nie do opisania, znów łamiący się głos i miękkie nogi. Po tygodniu zostałem przebadany na wszystkie sposoby i po dwóch tygodniach nastał ten dzień. Chyba najważniejszy jak dotąd dzień w moim życiu, jak mi się wydawało. Pobranie komórek macierzystych z krwi obwodowej. Atmosfera przez cały czas jest świetna, personel kliniki wspaniały i bardzo profesjonalny. Po wszystkim dostałem legitymację Dawcy Przeszczepu, z której jestem tak dumny, jakbym dostał Nagrodę Nobla, a wydaje mi się, że nawet bardziej.

Dzień po pobraniu znów w słuchawce usłyszałem głos Pana Kamila, który przez cały czas służył pomocą i o wszystkim mnie dokładnie informował. Zapytał mnie, czy chcę dowiedzieć się, kim jest osoba, która na pewno chciałaby mi podziękować osobiście, ale na razie nie jest to możliwe. Oczywiście – odpowiedziałem i w tym momencie okazało się, że to jest ten najważniejszy dzień w moim życiu. Moim bliźniakiem jest młodsza ode mnie kobieta z Hiszpanii, z którą w tym właśnie momencie – nie potrafię tego wytłumaczyć – połączyła mnie niesamowita więź. Cały czas o niej myślę i wiem, że wszystko będzie dobrze, bo ja w to wierzę.

Jeśli zastanawiasz się i masz jakiekolwiek wątpliwości, to ja jestem żywym przykładem, że się da, że można się podzielić z kimś czymś najcenniejszym, przy niewielkim nakładzie. Podziel się czymś, co masz w sobie.

Ty też możesz uratować komuś życie!
Historie Dawców