Okazało się jednak, że to właśnie ja mam możliwość pomóc komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Od razu powiedziano mi, że to pierwsza weryfikacja, że przeszczep może się okazać niepotrzebny albo że podczas badań może się jeszcze okazać, że nie można go wykonać. Podświadomie jednak wiedziałam, że się odbędzie. I faktycznie tak się stało.
Miesiące przed pobraniem to chyba najzdrowiej spędzony przeze mnie czas w życiu. Z jednej strony, dbałam o siebie, jak nigdy, z drugiej strony, dostałam skierowanie chyba na wszystkie możliwe badania. I wtedy nadszedł dzień pobrania.
Cóż mogę powiedzieć? Nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie, ale przemiła obsługa szpitala i pyszne śniadanie równoważyły wszystkie niedogodności, które i tak można uznać za pomijalne w porównaniu ze zwróceniem komuś zdrowia. Zresztą, kiedy ostatnio miałam czas, żeby przez 4 godziny bez przerwy czytać książkę?
