Zostałam zapytana czy wciąż deklaruję chęć pomocy. Bez wahania odpowiedziałam, że tak. Przecież po to się rejestrowałam.
,,Pani Karolino, jest Pacjent, któremu może Pani pomóc.”- Taką wiadomość z Fundacji otrzymałam będąc w pracy.
Do Fundacji zapisałam się rok wcześniej przy okazji akcji organizowanej na uczelni.
Prawdopodobieństwo znalezienia odpowiedniego Dawcy wynosi od 1:20 000 do nawet 1 do kilku milionów, dlatego zapisując się nawet nie sądziłam, że telefon kiedykolwiek zadzwoni, a już na pewno nie pomyślałabym, że moja pomoc przyda się tak szybko.
Zostałam umówiona na pierwsze badania krwi, wykonałam je, a zgodność tkankowa potwierdziła się, dlatego zostałam zarezerwowana dla mojego Biorcy. Cierpliwie czekałam, czas wydłużał się. Pewnego dnia dostałam informację, że moja rezerwacja została odwołana. Pierwsza myśl ,,nie zdążyliśmy’’. Minęły 2 dni – telefon. To DKMS. Zostałam zapytana czy wciąż deklaruję chęć pomocy. Bez wahania odpowiedziałam, że tak. Przecież po to się rejestrowałam.
Zgłosiłam się na badania. Trwały ok. 4 godzin. Następnego dnia wstałam z bólem gardła. Zadzwonił do mnie doktor: ,,Pani Karolino musimy powtórzyć morfologię’’. Byłam na siebie zła, że nie dbałam o swoje zdrowie dostatecznie dobrze. Miałam świadomość, że w momencie moich przygotowań do pobrania, Pacjent również jest przygotowywany do przeszczepu (ma podawaną chemioterapię i/lub radioterapię, która niszczy jego szpik). Czas gonił. Druga morfologia (chyba cudem, bo wcale nie czułam się dobrze w momencie pobrania) wyszła lepiej – dostałam kwalifikację!
Kilka dni przed pobraniem przyjmowałam czynnik wzrostu (w formie zastrzyków, które robiłam w brzuch – nie, to tylko brzmi strasznie). Pierwszego dnia bolała mnie głowa, przez następne dni kości, ale wiedziałam, że to nic przy tym, co przechodzi mój Biorca.
Cała procedura pobrania trwała ok. 4 godzin. Spędziłam ten czas w otoczeniu bardzo empatycznego zespołu pielęgniarek i lekarzy. Podczas całej procedury przez maszynę przeszło ok. 8,5 litrów mojej krwi. Ostatecznie udało się zebrać worek z płynnym złotem. Następnego dnia ok. godziny 13.00 dostałam telefon, na który bardzo czekałam: ,,Pani Karolino, Pani szpik właśnie dociera do Włoch. Biorcą jest dorosły mężczyzna’’.
Im więcej zarejestrowanych potencjalnych Dawców, tym większa szansa dla chorych na znalezienie „bliźniaka genetycznego”. Dlatego tak ważne jest, aby do grona potencjalnych Dawców krwiotwórczych komórek macierzystych dołączały nowe osoby, gotowe do podzielenia się cząstką siebie z chorymi na nowotwory krwi.
„Każdy ma coś, co może dać innym." (Barbara Bush) - zachęcam wszystkich do rejestracji <3