"Fundacja DKMS, jest Pacjent, któremu może Pan pomóc..." czytając smsa o tej treści serce bije szybciej i mocniej.
"Fundacja DKMS, jest Pacjent, któremu może Pan pomóc..." czytając smsa o tej treści serce bije szybciej i mocniej.
Zgłoszenia do bazy dawców dokonałem 5 lat wcześniej podczas akcji zorganizowanej w pracy, ale wiadomość przyszła w niełatwym czasie. Po rodzinnych doświadczeniach związanych z COVID-19 i nie tylko, nadszedł czas na ostateczną decyzję dotyczącą dawstwa. Wydaje się być ona naturalna, ale zawsze w takiej sytuacji pojawiają się dodatkowe wątpliwości, związane przede wszystkim z procedurą pobrania oraz stanem zdrowia po pobraniu. Oczywiście Fundacja odpowiedziała na wszystkie moje wątpliwości, ale z wrodzoną dociekliwością zacząłem przetrząsać Internet w poszukiwaniu niezbędnych informacji. Nie znalazłem nic niepokojącego, więc…
Na początku oddałem krew do badań wstępnych, a po kilku tygodniach byłem już na szczegółowych badaniach w klinice pobierającej, poprzedzonych oczywiście testem na obecność atakującego zewsząd wirusa. Badania przebiegły bardzo sprawnie, a jej wynik pozwolił ostatecznie zakwalifikować mnie do pobrania. W moim przypadku pobrano komórki macierzyste z krwi obwodowej, wiązało się to z przyjmowaniem kilka dni wcześniej zastrzyków z czynnikiem wzrostu. Dzień oddania komórek pewnie zapamiętam do końca życia, pobieranie rozpoczęło się rano i po kilku godzinach zostało zakończone sukcesem. Jedyny dyskomfort to kilkugodzinne leżenie na plecach za czym nie specjalnie przepadam😊. Po wyjściu z kliniki otrzymałem już telefon z Fundacji informujący o badaniach kontrolnych oraz to, że moje komórki odbędą podróż za ocean, gdzie czeka na nie mój genetyczny „bliźniak”.
Mam nadzieję, że moje komórki zachowają się wzorowo i ich biorca cieszy się dobrym zdrowiem. Trzymam za niego kciuki!