Historia Dawcy

Piotr Pawłowski - Dawca komórek macierzystych

Dziś jestem już prawie lekarzem, studentem VI roku kierunku lekarskiego. Jeszcze kilka miesięcy i stanę po tej drugiej stronie – będę ratować życie jako lekarz.

Zanim jednak założę biały fartuch na dobre, przeżyłem to jedyne, niepowtarzalne doświadczenie, które pozostanie ze mną do końca życia.

Miałem wtedy zaledwie 19 lat. Byłem nastolatkiem, marzącym o studiowaniu medycyny, z głową pełną marzeń i sercem gotowym do działania. Udzielałem się jako wolontariusz – pomagałem przy organizacji Dni Dawcy Szpiku w rodzinnej miejscowości, rozmawiałem z przechodniami, zachęcałem do rejestracji, pobierałem wymazy. Sam jeszcze nie byłem zarejestrowany, mówiłem sobie „Zrobię to później”. Gdy kolejka chętnych się zmniejszyła, usiadłem przy stoliku, wypełniłem formularz, pobrałem wymaz i zapakowałem go do koperty.

Telefon od Fundacji DKMS był jednym z tych momentów, które dzielą życie na przed i po. Zdałem sobie sprawę, że gdzieś tam jest ktoś, kto właśnie walczy o każdy dzień, a komórki mojego szpiku mogą być dla niego ratunkiem.

Oddałem komórki macierzyste z krwi obwodowej z myślą, że właśnie daje komuś szansę na życie, którego nie mógłby kupić za żadne pieniądze. Wtedy też poczułem, jak to jest naprawdę uratować czyjeś życie. Nie poprzez operację, nie przez receptę, ale przez decyzję – że chcesz, chcesz się podzielić tym, co masz najcenniejsze – cząstką siebie.

Oddanie szpiku to najczystszy akt empatii wobec drugiego człowieka – kogoś, kogo nie znasz, a mimo to jesteś gotów walczyć razem z nim.

Jeśli miałbym jeszcze raz podjąć tę decyzję – zrobiłbym to bez wahania. Bo są gesty, które nie tylko ratują życie innych, a kształtują nas samych.

Historie Dawców