W sierpniu 2018 roku przeglądając pocztę elektroniczną zobaczyłam maila od fundacji DKMS. Pomyślałam, że to tzw. „przypominajka” o konieczności aktualizowania danych w systemie. Otworzyłam maila i nie mogłam uwierzyć własnym oczom:„ (...) została Pani wytypowana jako zgodna z konkretnym pacjentem chorym na białaczkę”. W mailu poproszono mnie o kontakt telefoniczny we wskazanych godzinach. Do tego czasu o metodach pobierania szpiku wiedziałam już chyba wszystko. Strona internetowa fundacji DKMS jest bogatym źródłem informacji !!! Mimo wszystko pan Andrzej- koordynator z fundacji szczegółowo wszystko wyjaśnił i zadał kluczowe pytanie:
„Czy nadal podtrzymuje Pani decyzję o zostaniu dawcą”? Odpowiedź mogła być tylko jedna: TAK!
Jeszcze w sierpniu pan Andrzej zorganizował dla mnie badania krwi w szpitalu w moim mieście, które miały potwierdzić pełną zgodność z biorcą. Na tę informację niecierpliwie czekałam kilka tygodni. W październiku, po potwierdzeniu zgodności zorganizowano mi szczegółowe badania w klinice (w PRZEMIŁEJ atmosferze) i wyznaczono jeden z listopadowych dni, kiedy zostaną pobrane (w tej samej klinice) ode mnie komórki macierzyste z krwi obwodowej – taką właśnie metodę wybrano w moim przypadku.
Na kilka dni przed pobraniem musiałam przyjmować zastrzyki- robiłam je sobie sama: szybko i bezboleśnie - dzięki którym komórek macierzystych byłoi odpowiednio dużo. Po zastrzykach przez kilka dni towarzyszyły mi objawy grypopodobne (ból głowy, ból mięśni), o czym personel medyczny i p. Zuzanna z fundacji DKMS wcześniej mnie uprzedzili.
Pobranie komórek macierzystych rozpoczęło się kilka minut po godzinie 7:00 i trwało 5 godzin (cenne 294 minuty, które zapamiętam już na zawsze !!!). Odbywało się w przesympatycznej atmosferze w towarzystwie mojego przyjaciela i wspaniałych Pań pielęgniarek. Całą towarzyszącą mi tego dnia „gromadkę” serdecznie pozdrawiam! Podczas 5 godzin pobierania razem z Pawłem- moją osobą towarzyszącą z dużym zainteresowaniem spoglądaliśmy na woreczek z „magicznym lekiem”, czyli komórkami macierzystymi. Przy okazji pogłębiliśmy też swoją wiedzę w dziedzinie medycyny, ponieważ Panie pielęgniarki z dużą cierpliwością odpowiadały na wszystkie nasze pytania :-)
Kilka godzin po zakończeniu pobierania komórek macierzystych dostałam telefon od p. Zuzanny z fundacji DKMS, która poinformowała mnie do kogo trafi mój szpik. Oczywiście nie miało to znaczenia, czy będzie to kobieta, czy mężczyzna, dziecko czy osoba dorosła, z Polski czy z innego kraju. Jednak od samego początku po prostu chciałam to wiedzieć. Nie mogłam powstrzymać łez wzruszenia, kiedy usłyszałam, że mój szpik przemierzy bardzo daleką drogę, ponieważ oczekuje na niego dorosły mężczyzna ze Stanów Zjednoczonych.
Po oddaniu komórek macierzystych otrzymałam mnóstwo ciepłych słów, podziękowań i gratulacji od znajomych i członków rodziny. Z jednej strony to bardzo miłe, z drugiej strony uważam, że tak po prostu trzeba było zrobić. I jeśli kiedykolwiek trzeba będzie zrobić to ponownie, na pewno to zrobię. Przecież mamy to w genach!