Tutaj nie ma się czego bać. Miałam tylko strach czy zdążymy choremu pomoc, czy się wszystko uda, czy będzie zgodność. Ale w żadnej sekundzie nie bałam się o siebie.
Maja zarejestrowała się jako potencjalny Dawca na dniach Mosiny w maju 2015 roku. Od czasu rejestracji do pierwszego kontaktu z Fundacji DKMS Polska minęło około 10 miesięcy. Wiadomość mailową od Fundacji DKMS Maja odczytała w telefonie wracając z zakupów. Początkowo myślała, że to jakiś żart, nie mogła w to uwierzyć i czytała maila 5 razy, zanim uświadomiła sobie, że może uratować komuś życie. Myślała wtedy, że jeśli faktycznie gdzieś jest chory, który jej potrzebuje, to jest gotowa mu pomóc natychmiast.
Pierwsze tygodnie poświęciła na szukanie informacji i czytanie wszystkiego, co dotyczy procesu pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych, dawców, biorców. Czytała również blogi osób chorych i myślała o swoim bliźniaku genetycznym - co on myśli, robi, czuje. Nie bała się niczego, prócz tego, czy zdąży pomóc swojemu bliźniakowi genetycznemu i czy przeszczepienie będzie skuteczne.
Zapytana, co myśli o całej idei dawstwa, odpowiada: