Pomożesz? BO MOŻESZ – MASZ TO W GENACH!
Swoją przygodę z Fundacja DKMS rozpocząłem na początku 2020 roku. Wtedy właśnie zamówiłem przez stronę internetową pakiet rejestracyjny. Co mnie do tego skłoniło? Nie wiem. Zobaczyłem reklamę w telewizji – mała dziewczynka opowiadała „Nie wiem dlaczego, ale zachorowałam na białaczkę, moja krew się zepsuła”. Następnie podano informację, że można takiej osobie pomóc oddając szpik lub komórki macierzyste.
Po kilku chwilach namysłu otworzyłem laptopa, wyszukałem w przeglądarce informacje o Fundacji DKMS i… zamówiłem do domu swój pakiet. W kopercie, którą otrzymałem były 3 pałeczki do pobrania wymazu w wewnętrznej części policzka. Ostatnim etapem rejestracji było odesłanie moich próbek na wskazany adres (Fundacja tak to przygotowuje, że potencjalny dawca nie ponosi żadnych kosztów).
Co później? Wróciłem do swoich zajęć, a nawet zapomniałem o zarejestrowaniu. Może przez pierwszych kilka dni zastanawiałem się, jak to wszystko działa. Czy znajdzie się osoba, dla której będę mógł być dawcą.
STAŁO SIĘ!
Pod koniec lutego dostałem telefon: „Panie Mateuszu! Znalazł się pacjent, któremu może Pan pomóc. Czy dalej wyraża Pan chęć uczestnictwa w pobraniu? Odjęło mi na chwilę mowę, nie spodziewałem się takiej informacji. Nie czekając długo, odpowiedziałem jednoznacznie „Oczywiście, zgadzam się”
Koordynator Fundacji zorganizował mi dokładne badania potwierdzające zgodność między mną, a pacjentem (badania potwierdzające wyglądały zwyczajnie – w punkcie laboratoryjnym pobrano mi próbki krwi) – badania były opłacone przez DKMS.
Kolejnym etapem były badania wstępne.
Aby zadbać o moje bezpieczeństwo, koordynator Fundacji DKMS powiadomił mnie, że będę musiał przejść szczegółowe badania, żeby wykluczyć ewentualne przeszkody zdrowotne. Wystraszyłem się trochę, gdy zobaczyłem listę badań, cicho powiedziałem „Ile to wszystko potrwa?”. Zaskoczyłem się, ale pozytywnie. Wszystkie badania: pobranie próbek krwi, EKG, USG, prześwietlenia, badanie lekarskie trwały mniej niż 3h. W każdym gabinecie, w każdej pracowni już na mnie czekali.
Nie będę ukrywał, że czekając na wyniki nie stresowałem się. Po takiej ilości badań jest duża szansa, że może coś z nich wyjść niepokojącego. Ale szybko uspokoiłem się, po kilku dniach zadzwonił koordynator i powiedział: „Panie Mateuszu, mamy wyniki Pańskich badań. Lekarze nie stwierdzili nieprawidłowości. Może Pan zostać dawcą. Czy podtrzymuje Pan swoją deklarację?” Zostałem również poinformowany, w jaki sposób zostaną pobrane ode mnie komórki macierzyste.
Na każdym etapie byłem pytany, czy nie zmieniłem zdania.
Między badaniami, a oddaniem komórek macierzystych minęło kilka dni – musiałem się przygotować. Dostałem zalecenia i informacje, jak to zrobić. Dzień wcześniej pojechałem do hotelu, który został dla mnie przygotowany. Koordynator Fundacji DKMS zadbał o to, żebym mógł spędzić noc przed pobraniem i noc po pobraniu w komfortowych warunkach.
Nadszedł długo wyczekiwany dzień!
Gdy tylko przekroczyłem próg Pracowni Separacji Komórek Krwiotwórczych, zobaczyłem czekającą na mnie uśmiechniętą Panią doktor oraz dwie przemiłe pielęgniarki. Wskazano mi fotel, który został dla mnie przygotowany. No i zaczęło się :) Pani pielęgniarka wytłumaczyła mi cały proces podłączania mnie do maszyny, która odseparowuje krwiotwórcze komórki macierzyste. Proces wyglądał trochę jak oddawanie krwi, ale w większej skali. W klinice spędziłem około 5.5h. Wszystko odbyło się bez problemów. Oddałem komórki macierzyste dla chorego pacjenta – anonimowego. Nie znam Go, ale wiem, że są Mu potrzebne. Zrobiłem, co mogłem. Teraz trzymam kciuki, żeby przeszczep się przyjął, a mój bliźniak genetyczny powrócił do zdrowia – tego Mu życzę!
Na koniec tej krótkiej historii chcę zaznaczyć – Fundacja DKMS cały czas była ze mną w kontakcie, koordynatorzy odpowiadali na wszystkie zapytania. Nie poniosłem również żadnych wydatków za nocleg. Koszty takie jak: wyżywienie, transport itp. mogą zostać zwrócone za okazaniem rachunków, ale to już najmniejszy problem. Najważniejsze, że się udało.
Jak na wstępie napisałem, chcę Was zachęcić do zarejestrowania się. Z własnego doświadczenia wiem, że to tylko chwila – a dla pacjenta w zależności od wieku kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat życia.
Zarejestruj się. BO MOŻESZ!